Minęło już kilka dni, a emocje nie opadają. Ciągle jestem pod
wrażeniem tego niesamowitego koncertu. Świętojańska niedziela w dniu Św.
Jana. 24 czerwca , piękna pogoda, słońce...
Przyjechaliśmy
na miejsce po 17 by odebrać rezerwację. Pokrzątaliśmy się
po świeżym powietrzu. W między czasie zakupiłam najnowszy tomik wierszy
Marcina. Kiedy zaczęły schodzić się tłumy, poszliśmy na salę by zająć
miejsca. Usiedliśmy na balkonie co dało nam rewelacyjny widok. Na scenie
trwała próba , publiczność powoli zajmowała miejsca, operatorzy z
telewizji ustawiali sprzęty. Wśród przybyłych tłumnie widzów był też
nasz Pan Prezydent Krzysztof Żuk z rodziną. Było wielu wspaniałych
gości.
Prezydent Lublina (ten Pan w okularach i marynarce w pierwszym rzędzie)
Wiola ustala ostatnie szczegóły
ekipa telewizyjna dostraja sprzęty
publiczność powoli zajmuje miejsca
sala pełna
Koncert prowadziła Ewa Dados, nie wyobrażam sobie takich imprez bez niej.
W
końcu doczekaliśmy się, przygasły światła, a na scenę wyszedł Mistrz,
skromny, wymęczony przez chorobę ale uparty w tym wszystkim i
szczęśliwy...Marcin Różycki.
Jakże
wspaniale było ponownie zobaczyć go na scenie i usłyszeć na żywo jego
głos. Kiedy zaczął śpiewać , łzy płynęły mi po policzkach ze wzruszenia i
z radości. Myślę, że każdy z publiczności zastanawiał się czy da radę
zaśpiewać ale gdy zabrzmiał pierwszy ton jego głosu wiem, że wszystkie
wątpliwości się rozwiały.
Po tak wspaniałym wstępie przyszła kolej
na zaproszonych gości , którzy fenomenalnie zaśpiewali kilka utworów z
repertuaru Marcina. Sam autor był pod ogromnym wrażeniem, bo nigdy dotąd
nie miał sposobności usłyszeć innych interpretacji własnej twórczości
poza swoim wykonaniem.
Niesamowitym przeżyciem dla nas wszystkich
był występ w duecie z Marcinem, jego muzy i największej miłości- Wioli-
już niebawem Różyckiej. Tak, tak...nie muszę już tego trzymać w
tajemnicy, bo mówi się o tym w telewizji, w prasie i ogłosił to sam
Marcin. Piosenka "Spowiedź" o niesamowitych słowach i muzyce z
delikatnym, czystym i nieskalanym żadną nauką głosem Wioli nabrała
jeszcze bardziej magicznego brzmienia, a jak pod koniec włączył się
Marcin ze swoim silnym i dźwięcznym głosem to ja znowu wymiękłam i
wyjęłam kolejną chusteczkę by obetrzeć łzy.
Posłuchajcie sami...coś pięknego
fot. radio Lublin
Marcin, Ewa Dados i Janka-córcia Wioli
Ela Kalinowska i Marcin
Marcin i Dariusz Tokarzewski
Ela Kalinowska i Marcin
Autografom dla wielbicieli nie było końca (fot. A. Multan)
Owacjom na stojąco nie było końca. Marcin i Wiola...dwa Anioły...Pięknie
zaśpiewali razem, to było niesamowite przeżycie dla nich, ale i dla
nas. Każdy występ od początku koncertu dodawał Marcinowi sił. Pomimo
choroby jego poczucie humoru pozostało niezmiennie. Kolejni wykonawcy
zadziwiali artystę swoją młodzieńczą charyzmą, bo przecież nie jest
łatwo śpiewać piosenki, w tekstach których jest cały ogrom przeżyć
autora w dodatku w jego obecności. Muszę Wam powiedzieć, że wśród
zaproszonych wykonawców, największe wrażenie wywarł na mnie Dariusz
Tokarzewski z zespołu VOX oraz występ Eli Kalinowskiej, absolwentki
Wydziału Artystycznego UMCS , która oprócz "Nie wierzę", zaśpiewała
piosenkę do tekstu z nowego tomiku " Nocą nie ma Boga". Nawet Marcin był
wzruszony, a Ela zrobiła to fenomenalnie. Genialne dla mnie było
także zaśpiewanie przez Marcina słynnego "Lalalala" gdzie w chórku
wystąpiły Ewa Dados, Janka- córcia Rygalik, oraz Wiola.
A tu już filmik z piosenką z wspaniałym chórkiem i finał pełen wrażeń.
Każdy chciał by ten koncert trwał i trwał w nieskończoność, nie
chcieliśmy by Marcin schodził ze sceny ale widać było, że sporo energii i
całe swoje serce włożył w ten koncert. Jakże było wielkie nasze
zdziwienie gdy po koncercie zobaczyliśmy gigantyczną kolejkę po
autografy Marcina. Pomimo tego, że czuł się bardzo wycieńczony został
dla swojej publiczności, która jest jego przyjacielem by móc podpisać
swój tomik wierszy "Pan Śmierć". Ja oczywiście autograf też otrzymałam z
dedykacją dla mnie i Przemka. Można to było załatwić prywatnie ale
uważam, że ten czas, klimat koncertu i miejsce były odpowiednie.
Obiecany filmik finałowy
Nie wiem czy mój wpis oddaje całe emocje tego co przeżyłam na tym
koncercie. Wierzcie mi, pisząc to mam zaszklone oczy i gęsią skórkę z
wrażenia.
Odnośnie tomiku, swoje wrażenia opiszę w oddzielnym wpisie, bo wiersze
są niesamowite i bardzo wewnętrzne pełne egzystencjalnych przemyśleń.
Jest tam też piękny wiersz Wioli....ale o tym już wkrótce..
Od siebie powiem Wam tyle, że poza tym ile siły i energii dał ten
koncert Marcinowi, to ważne jest też i to ile siły i wiary w to co
zdawałoby się niemożliwe dał nam wszystkim Marcin.
Dziękujemy!
Dziękuję Wam, że dotrwaliście do końca tego długiego wpisu. Serdecznie pozdrawiam