środa, 27 czerwca 2012

"Pocztówka ze szpitala". Koncert pełen emocji

Minęło już kilka dni, a emocje nie opadają. Ciągle jestem pod wrażeniem tego niesamowitego koncertu. Świętojańska niedziela w dniu Św. Jana. 24 czerwca , piękna pogoda, słońce...
Przyjechaliśmy na miejsce po 17 by odebrać rezerwację. Pokrzątaliśmy się po świeżym powietrzu. W między czasie zakupiłam najnowszy tomik wierszy Marcina. Kiedy zaczęły schodzić się tłumy, poszliśmy na salę by zająć miejsca. Usiedliśmy na balkonie co dało nam rewelacyjny widok. Na scenie trwała próba , publiczność powoli zajmowała miejsca, operatorzy z telewizji ustawiali sprzęty. Wśród przybyłych tłumnie widzów był też nasz Pan Prezydent Krzysztof Żuk z rodziną. Było wielu wspaniałych gości.
Prezydent Lublina (ten Pan w okularach i marynarce w pierwszym rzędzie)

Wiola ustala ostatnie szczegóły
ekipa telewizyjna dostraja sprzęty
publiczność powoli zajmuje miejsca
sala pełna


Koncert prowadziła Ewa Dados, nie wyobrażam sobie takich imprez bez niej.
W końcu doczekaliśmy się, przygasły światła, a na scenę wyszedł Mistrz, skromny, wymęczony przez chorobę ale uparty w tym wszystkim i szczęśliwy...Marcin Różycki.
Jakże wspaniale było ponownie zobaczyć go na scenie i usłyszeć na żywo jego głos. Kiedy zaczął śpiewać , łzy płynęły mi po policzkach ze wzruszenia i z radości. Myślę, że każdy z publiczności zastanawiał się czy da radę zaśpiewać ale gdy zabrzmiał pierwszy ton jego głosu wiem, że wszystkie wątpliwości się rozwiały.
Po tak wspaniałym wstępie przyszła kolej na zaproszonych gości , którzy fenomenalnie zaśpiewali kilka utworów z repertuaru Marcina. Sam autor był pod ogromnym wrażeniem, bo nigdy dotąd nie miał sposobności usłyszeć innych interpretacji własnej twórczości poza swoim wykonaniem.
Niesamowitym przeżyciem dla nas wszystkich był występ w duecie z Marcinem, jego muzy i największej  miłości- Wioli- już niebawem Różyckiej. Tak, tak...nie muszę już tego trzymać w tajemnicy, bo mówi się o tym w telewizji, w prasie i ogłosił to sam Marcin. Piosenka "Spowiedź" o niesamowitych słowach i muzyce z delikatnym, czystym i nieskalanym żadną nauką głosem Wioli nabrała jeszcze bardziej magicznego brzmienia, a jak pod koniec włączył się Marcin ze swoim silnym i dźwięcznym głosem to ja znowu wymiękłam i wyjęłam kolejną chusteczkę by obetrzeć łzy.
Posłuchajcie sami...coś pięknego


fot. radio Lublin

Marcin, Ewa Dados i Janka-córcia Wioli
Ela Kalinowska i Marcin

Marcin i Dariusz Tokarzewski

Ela Kalinowska i Marcin
Autografom dla wielbicieli nie było końca (fot. A. Multan)

Owacjom na stojąco nie było końca. Marcin i Wiola...dwa Anioły...Pięknie zaśpiewali razem, to było niesamowite przeżycie dla nich, ale i dla nas. Każdy występ od początku koncertu dodawał Marcinowi sił. Pomimo choroby jego poczucie humoru pozostało niezmiennie. Kolejni wykonawcy zadziwiali artystę swoją młodzieńczą charyzmą, bo przecież nie jest łatwo śpiewać piosenki, w tekstach których jest cały ogrom przeżyć autora w dodatku w jego obecności. Muszę Wam powiedzieć, że wśród zaproszonych wykonawców, największe wrażenie wywarł na mnie Dariusz Tokarzewski z zespołu VOX oraz występ Eli Kalinowskiej,  absolwentki Wydziału Artystycznego UMCS , która oprócz "Nie wierzę", zaśpiewała piosenkę do tekstu z nowego tomiku " Nocą nie ma Boga". Nawet Marcin był wzruszony, a Ela zrobiła to fenomenalnie.       Genialne dla mnie było także zaśpiewanie przez Marcina słynnego "Lalalala" gdzie w chórku wystąpiły Ewa Dados, Janka- córcia Rygalik, oraz Wiola.

 

A tu już filmik z piosenką z wspaniałym chórkiem i finał pełen wrażeń. Każdy chciał by ten koncert trwał i trwał w nieskończoność, nie chcieliśmy by Marcin schodził ze sceny ale widać było, że sporo energii i całe swoje serce włożył w ten koncert. Jakże było wielkie nasze zdziwienie gdy po koncercie zobaczyliśmy gigantyczną kolejkę po autografy Marcina. Pomimo tego, że czuł się bardzo wycieńczony został dla swojej publiczności, która jest jego przyjacielem by móc podpisać swój tomik wierszy "Pan Śmierć". Ja oczywiście autograf też otrzymałam z dedykacją dla mnie i Przemka. Można to było załatwić prywatnie ale uważam, że ten czas, klimat koncertu i miejsce były odpowiednie. 

Obiecany filmik finałowy

Nie wiem czy mój wpis oddaje całe emocje tego co przeżyłam na tym koncercie. Wierzcie mi, pisząc to mam zaszklone oczy i gęsią skórkę z wrażenia.

Odnośnie tomiku, swoje wrażenia opiszę w oddzielnym wpisie, bo wiersze są niesamowite i bardzo wewnętrzne pełne egzystencjalnych przemyśleń. Jest tam też piękny wiersz Wioli....ale o tym już wkrótce..

 

Od siebie powiem Wam tyle, że poza tym ile siły i energii dał ten koncert Marcinowi, to ważne jest też i to ile siły i wiary w to co zdawałoby się niemożliwe dał nam wszystkim Marcin.

Dziękujemy! 

 

Dziękuję Wam, że dotrwaliście do końca tego długiego wpisu. Serdecznie pozdrawiam