czwartek, 8 grudnia 2011

Modlitwa


Pozwól, ze zadam Ci pytanie Panie
zanim roztrwonię resztę krwi
Jak wielkie będzie me rozczarowanie
Kiedy zapukam do Twych drzwi

Pozwól, że zadam Ci pytanie, Panie
W jaką ruletkę światem grasz
Jak wielkie będzie me rozczarowanie
Gdy moje życie w zastaw dasz

Dobry Boże, daj odpowiedź
Jak pokorny, cierpi człowiek

Po cóż grzeszników spowiadanie, Panie
Kiedy podłości wszystkie znasz
Kogo poprosić mam o przebaczanie
Kiedy po trzykroć Twoja twarz

Pozwól, że zadam Ci pytanie, Panie
W jaką ruletkę światem grasz
Jak wielkie będzie me rozczarowanie
Gdy moje życie w zastaw dasz

Dobry Boże, daj odpowiedź
Jak pokorny, cierpi człowiek

Pozwól, że powiem jedno zdanie, panie
Boje się iść Twą drogą, gdyż
Ja chciałbym jedno, jedno proste zdanie
U Ciebie wszystko jest na krzyż

Dobry Boże daj, odpowiedź
Jak pokorny, cierpi człowiek

środa, 7 grudnia 2011

Codzienność i Marcin Różycki

"Miłość to jest największe szczęście, jakie mnie w życiu spotkało. Miłość daje mi wiarę w życie, pozwala odkrywać jego sens, bo miłość jest sensem życia"

Świetny poeta, wspaniały głos bardzo oryginalny, niesamowita osobowość, super kumpel i wartościowy człowiek. Do tego skromny ale i buntowniczy, szczery ale z umiejętnością przekazu szczerości. Marcin Różycki

Chodził do podstawówki nr 27 w Lublinie, się wie-Tatary. Mieszkał u babci, która go wychowywała. Gdy nadszedł moment buntu, wrócił do matki. Ulicę Okopową gdzie się przeprowadził wspomina niezbyt miło, kojarzy ją z cierpieniem, stratą pomimo ciepła jakie dawała mu matka.

Z ojcem nie miał długo kontaktu, dopiero od kilku dobrych lat zostali kumplami. Mama jest przy nim cały czas pomimo, że nie mieszka w Polsce.
 A choroba?
hmmm...z tego co czytam i wiem, Marcin ma niesamowitą siłę walki. Nie lubi litości nad sobą, ceni ludzi za szczerość. Myślę, że kluczową zasługę można też przypisać Wioli, która nie opuszcza go w ciężkich chwilach, kocha ile ma siły i nie patrzy na nic.
Czy spodziewał się choroby? aż takiej?
jak sam mówi:
...Po prostu każdego może trafić rak. Jest, muszę go leczyć, ile się da. Rośliny chorują, zwierzęta chorują. Dlaczego my mielibyśmy nie chorować. I użyźniać. Po nas będą inni. Lepsi.
Biegnąc zacząłem zwalniać, bo zaczęło boleć, momentami bardzo dotkliwie. Ale ja szydzę z bólu, to moja tarcza ochronna, bo ból upokarza, nie pozwala nam być ludźmi. Ustawiłem życie na inne tempo. Nie mógłby żyć, jak żyłem,...
Cierpienie wzmacnia i to bardzo. Psychicznie i fizycznie. Gdy ból choroby rozdziera ciało, on z natury hartuje się szybko i wyznaje, że ból jest kurewsko śmieszny. Jeszcze tak śmieszny nie był nigdy.
Jak sam twierdzi rak to nie jest samo zło. Odkrył siebie na nowo,spełnił się artystycznie i prywatnie. Zobaczył te same wartości z różnych stron.
Jak sam mawia :

"...Nie każdy ma szczęście, żeby dostać raka...."

Nie boi się bólu, jest z nim za pan brat. Boi się raczej tego, że w pewnym momencie wszystko nabierze takiego tempa, że może nie zdążyć pożegnać się z bliskimi.
Marcin na temat wiary:
-jestem niewierzący- w Boga. Wierzę w miłość i szacunek. Wierzę w to, że człowiek powinien być człowiekiem. Bóg? Nawet gdyby był, to pewnie bym go nie lubił za konstrukcję świata. Trochę sobie z nas żart zrobił. Wolę koncentrować się na swoich bliskich i na nich koncentrować swoją energię..."


najnowszy tomik wierszy Marcina powstał przed chorobą i już jest ukończony. Tytuł jego to
"Pan Śmierć"

Jestem ciekawa muzycznych interpretacji tych wierszy. Bardzo podoba mi się jego rozmowa na totalnym luzie i ze szczerością z Panem W. Suliszem