Audycja jaka odbyła się 31 października w naszym lubelskim radio wywarła na mnie ogromne wrażenie. Powiem szczerze, że od momentu gdy Marcin odszedł jest to chyba pierwszy taki obraz tego artysty pokazany przez ludzi, którzy od lat byli przy nim tak na serio i znali jego prawdziwość. Ci zaś, którzy znają go krótko malowali także nie inny obraz w wyobraźni słuchaczy.
Po wszystkich artykułach i innych audycjach, tym razem pokazana została inna prawdziwa strona osobowości Marcina. Po niesmaku jaki został po obejrzeniu filmu: "LaLaLa-rzecz o Marcinie Różyckim", ta autorska audycja Ewy Dados dla mnie przyćmiła wszystko co do tej pory było mówione. Jakże inne słowa niż pozostałe, jakże piękne i szczere.
Po wysłuchaniu tego materiału sami możecie zobaczyć jaki był Marcin, spontaniczny facet, bardzo wrażliwy, który bezinteresownie dawał z siebie wszystko innym. Pokorny człowiek, który żył sceną, żył muzyką, żył miłością. To właśnie była jego siła.
Po niedawno emitowanej premierze filmu takie słowa jakie padły w tej audycji to ukojenie dla serc słuchaczy, ponieważ nikt do tej pory nie wspomniał do tej prawdziwości Marcina. Każdy autor publikacji skupiał się na tym jak żył Marcin kiedyś, a nikt nie dostrzegał tego jaką dojrzałość w sobie osiągnął. Myślę, że każdy mógłby się wiele nauczyć. I niech nikt nie myśli, że ta przemiana i dojrzałość Marcina to choroba- O NIE!
Ta ewolucja i przejście w kolejny etap życia to miłość, której szukał całe życie. Szukał, bo nigdy mu do głowy wcześniej nie przyszło, że dawna niezapomniana miłość jest tak blisko i że za chwilę zapuka do drzwi.
"Przebudzenia bywają niewinne i mocno spóźnione.....jak mówi wielki poeta i wyjątkowe zjawisko nie tylko na niwie poetyckiej ale jakiejkolwiek artystycznej , bohater dzisiejszego wieczoru Marcin Różycki..." Tymi słowy swoją wypowiedź rozpoczął Jacek Sribniak.
Cała audycja i wypowiedzi tych wspaniałych przyjaciół zgromadzonych w studio, z piękną oprawą muzyczną całości spowodowały, że słuchając płakałam. W wieczór, a właściwie w noc poprzedzającą Dzień wszystkich Świętych czułam jakby Marcin siedział z nimi w studio, jakby siedział z nami w pokoju i słuchał. Każde słowa, każda piosenka...to cały On.
Bardzo miło było słyszeć także wypowiedź Igora Jaszczuka. Nie mieszka w Lublinie, ale także wziął udział w tej audycji. Bardzo szczerze opowiadał o jego tej przyjaźni i o tych zmianach jakie zauważył w Marcinie.
"...Marcin był jednym z niewielu diamentów, który sam się szlifował...."
Marcin- artysta przez ogromne A, osiągnął ogromny sukces metafizyczny, sukces oparty na wartościach ponadczasowych, nie mający nic wspólnego z pieniędzmi, bogactwem i sławą. Odszedł jako wielki człowiek- spełniony.
Przez życie przeszedł po różnych drogach, jednak dążył do celu wyciągając nauki z własnych doświadczeń. Dzięki temu powoli dojrzewał. Choroba utwierdziła go w tym wszystkim co rozpoczął wcześniej, to był zwykły kolejny etap, a nie powód do zmian. Przyznam szczerze, że pracując wśród ludzi chorych, a kiedyś także przy konających, zawsze od każdego człowieka dostawałam naukę. Jednak Marcin podchodził do tego wszystkiego zupełnie inaczej. Nigdy nie spotkałam takiego człowieka z takim podejściem do tematu śmierci, chudego ciała wypełnionego niesamowitą siłą i wiarą gdzie podłożem jest gigantyczna miłość.
Jeśli jeszcze ktoś nie słyszał tej audycji to polecam serdecznie . Ja bardzo się cieszę, że tym razem kolejny materiał o Marcinie jest zupełnie inny niż te wcześniej prezentowane. Myślę, że każdy kto miał możliwość osobiście choć chwilę poznać Marcina wie jaki magnetyzm był w tym człowieku i wie jaka siła po nim została dla nas jako dziedzictwo.
Pozdrawiam . Aga S.
Pani Agnieszko. Rewelacyjny blog.Nareszcie miejsce osobiste Marcina R. Mam nadzieję, że będzie Pani pisać cały czas tak jak na Fb, bo na stronie oficjalnej Marcina Różyckiego kompletnie nic się nie dzieje. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńBeata z Olsztyna
Witam!!!
OdpowiedzUsuńW moim życiu muzyka Pana Marcina Różyckiego zajmuje BARDZO ważne miejsce. Do tej pory myślała, że z tą moją skromną fascynacją Jego twórczością jestem sama...dopóki nie przeczytałam Pani bloga. Czy mogę zaglądać to częściej i zostawiać swoje trzy grosze?
pozdrawiam
Iwona Różyńska
Witam serdecznie i dziękuję. Myślę, że ten blog jest w pewnym sensie kontynuacją strony Marcina, przynajmniej chciałabym aby tak właśnie wyszło. Beato, gwarantuję Ci, że blog tak jak i Oficjalna Strona Marcina na Facebooku będą prowadzone systematycznie. Było mi niezmiernie miło gdy dostałam tę propozycję od Marcina i Wioli, a teraz jestem dumna, że mogę to nadal robić.
OdpowiedzUsuńIwonko, bardzo mi miło. Jest to właśnie miejsce gdzie z miłą chęcią każdy będzie czytał refleksje, wspomnienia innych dotyczące Marcina. Każdy tu może zostawić swoje trzy grosze i niezależnie od tego czy z ostrą krytyką czy też bardzo pozytywne. Ten blog jest dla każdego kto miał styczność z twórczością Marcina i z nim samym. Mam nadzieję, że się spodoba. Pozdrawiam serdecznie
Wybudowałem pomnik trwalszy niż ze spiżu
OdpowiedzUsuństrzelający nad ogrom królewskich piramid
nie naruszą go deszcze gryzące nie zburzy
oszalały Akwilon oszczędzi go nawet
łańcuch lat niezliczonych i mijanie wieków
Nie wszystek umrę wiem że uniknie pogrzebu
cząstka nie byle jaka(...)
Tak o nieśmiertelności Artysty pisał Horacy. Właśnie ten fragment przypomniał mi się, kiedy przeczytałam w Pani ostatnim poście o sile, jaką p. Marcin pozostawił dla nas jako dziedzictwo. Zostało ono w sercach i pamięci, ale trzeba o nie dbać. Ja mam wrażenie, że p. Marcin zrobił dla nas dużo, może teraz nasza kolej. Może niech z tej siły, która wydaje mi się, że łączy wszystkich miłośników Jego utworów wyrośnie COŚ dobrego......
pozdrawiam Iwona R.
Ja też mam taka nadzieję. Pięknie to ujęłaś. Dziękuję i pozdrawiam
Usuń